niedziela, 31 sierpnia 2014

Rozdział 5 - Pierwszy trening i pierwsza misja jako ANBU.

Już o wczesnym świcie byłem na nogach. Czemu ? A temu, że w wiosce urodziły się szczeniaki, a dokładniej w klanie Inuzuka. Ojcem był nie kto inny jak Akamaru. Ten idiota (Kiba) wpadł do mnie, a raczej na mnie przez okno, które zwykle na noc zostawiam otwarte. Gdy w końcu udało mi się wrócic w miarę szybko (dzięki Bogu !) do domu postanowiłem położyc się spac mając jeszcze dużo czasu przez oierwszym treningiem z drużyną. Nagle do mojego mieszkania z buta wpadła Sakura przy okazji wyłamując drzwi i krzycząc jak bardzo Hokage chce nas zobaczyc. Oczywiście nie mogła urządzic spotkania, nie wiem... godzinę później. Wstałem wzdychając i z powrotem założyłem swoją pomarańczową bluzę. Zaczęłiśmy iśc w miarę możliwości szybko do biura Kage rozmawiając na kilka tematów.
- Widziałeś te słodkie szczeniaczki ? - zapytała zachwycona Sakura-chan gdy skręciliśmy za róg mojego mieszkania.
- Taaa... - odpowiedziałem po czym ziewnąłem przeciągając się i kładąc rękę wzdłuż ramion Sakury. 
Ona jak to ona z morderczym uśmiechem przywaliła mi z pięści prosto w brzuch. Nagle przez oczami stanęły mi świeczki i uśmiechnąłem się lekko czując jak moje całe ciało drętwieje. Oparłem się o słup koło, którego akurat przechodziliśmy i próbowałem złapac oddech.
- S-S-Sakura-chan jesteś okropna. - stwierdziłem po czym spojrzałem na nią.
- Już to słyszałam. - powiedziała idąc dalej do przodu.
Gwiazdki już przestały tańczyc mi przed oczami więc postanowiłem do niej dołączyc.
- Jesteś strasznie silna. - rzuciłem gdy dotarliśmy na miejsce.
-Dz-Dziękuje. - speszyła się i mógłbym przysiąc, że się zarumieniła, a może tylko mi się wydawało.
Weszliśmy do budynku po czym od razu skierowaliśmy się do biura babuni. Wszedłem do środka jak zwykle bez pukania i jak zwykle dostałem czymś w twarz. Tym razem była to encyklopedia medyczna.
- Naruto ! - babunia zaczęła się drzec. Jak zwykle bez żadnego "dzień dobry", "co tam u ciebie?", "czy dobrze ci się spało ?". W sumie to nie za dobrze, bo czuje się jakbym nie spał od kilku dni.
- Dziś wiczorem ty i Sakura wyruszycie by dołączyc do osoby z drużyny, której jeszcze nie znacie. Spotkac się macie po jutrze po południu w porcie Kraju Ognia. Działacie jako ANBU więc weźcie ze sobą maski i potrzebne rzeczy. Misja będzie trwac około tygodnia, więc powiedzcie to swoim nowym drużynom i załatwcie kogoś na zastępstwo na czas waszej nieobecności. Oczywiście wiecie, że nie możecie nikomu powiedziec, że idziecie na misję jako ANBU prawda ? Jakieś pytania ? 
- Czy osoba, z którą będziemy współpracowac wie kogo ma oczekiwac ? - zapytała Sakura.
- Została poinformowana. - odpowiedziała jej babunia. - A teraz wynocha.
- Hai ! - odpowiedzieliśmy jednocześnie i wyszliśmy.
Szliśmy ulicami Konohy w ciszy. Nagle naszła mnie pewna myśl więc zapytałem. - Sakura-chan wiesz gdzie mieszka Kakashi-sensei ? 
- W sumie jakby się nad tym zastanowic to nie. - odpowiedziała zdumiona.
- Świetnie. - kurde. Zawsze gdy jest potrzebny to nigdy go nie ma. Na moje szczęście pewnie nie ma go teraz nawet w wiosce.
- A o co chodzi ? - zapytała ciekawa.
- Mam do niego pewną sprawę. - odpowiedziałem. - Lecę go poszukac dattebayo !
Tak jak powiedziałem tak zrobiłem. Niestety nigdzie nie mogłem go znaleźc, a przeszukałem wszystkie możliwe miejsca. Grób Obito, do którego w końcu zostało przeniesione jego ciało. Sklep z ero-ksiązkami, który lubił tak odwiedzac, a nawet wszystkie pola treningowe.
Po zwiedzeniu wszystkich tych miejsc dałem sobie spokój ponieważ zbliżała się godzina mojego pierwszego treningu z nową drużyną.
Poszedłem do pierwszego lepszego sklepu i kupiłem dzwoneczki. Ba, udało mi się nawet znaleźc dwa podobne do tych Sensei'a. Zadowolony z zakupu dotarłem na miejsce zbiórki... oczywiście spóźniony.
- Spóźnił się Sensei. - pierwsze co usłyszałem i zobaczyłem to zdenerwowana Tori.
Ah, ten Rinnegan naprawdę sprawiał, że wyglądała straszniej.
- Tak, tak. Miałem randkę. - powiedziałem pierwsze co przyszło mi na myśl.
- Kłamiesz ! - krzyknęły jednocześnie.
Aha. Naprawdę zaczynam się zachowywac jak Kakashi-sensei.
- Dobra. A teraz ważniejsze sprawy. trening będzie polegał na tym. - powiedziałem i zademonstrowałem dwa srebrne dzwoneczki zwisające na czerwonych nitkach.
Dziewczynki spojrzały na mnie zdziwione jakby pytały "Sensei oszalał czy jest idiotą ?"
- Już wam mówię o co chodzi. Do południa będziecie starały się odebrac mi te dzwoneczeki. Każdy jest dla jednej osoby. - uśmiechnąłem się.
- Nie wiem czy Sensei umie liczyc, ale dzwoneczki są tylko dwa. - stwierdziła Shina.
- O to chodzi.
- Co się stanie z osobą, która nie zdobędzie dzwoneczka ? - zapytała zmartwiona Akita.
- Zostanie odesłana z powrotem do Akademii, a pozostałe dwie pójdą ze mną na ramen. - spoważniałem. Pewnie połknęły haczyk, tak samo jak my dawniej...
Patrzyły na mnie jakbym co najmniej zabił jedną z nich.
- No już ! Rozproszyc się ! - wszystkie zniknęły mi z oczy i poukrywały w zaroślach.
W tym zadaniu chodzi o pracę zespołową, ale nie wiem czy zdołam się oprzec genjutsu Shiny czy Rinnegan'owi Tori.
Przyczepiłem dzwoneczki do spodni i usiadłem na wielkim kamieniu potwornie się nudząc. Ah, żałuje, że nie wziąłem ze sobą czegoś do jedzenia. Jestem potwornie głodny.
Rozmyślałem po czym usłyszałem szelest liści na lewo. Ktoś tam musiał byc i faktycznie był, bo po chwili z tamtej strony zaczęła biec w moją stronę Akita.
Reszta nadal się ukrywała... eh, czyli jednak nie pracują razem. Chociaż do południa wszystko może się zdazyc.
Akita dotarła do mnie i spróbowała uderzyc mnie pięścią w twarz. Złapałem jej pięśc w uścisk przy okazji drugą ręką poprawiając opaskę na czole. Gdy zauważyła, że to nie działa spróbowała mnie kopnąc, a ja tylko złapałem ją za kostkę i podniosłem do góry.
- Zbyt otwarcie atakujesz, a na przyszłośc spróbuj ukryc swoją obecnośc. - stwierdziłem trzymając ją do góry nogami.
I w tym momencie z nieba zaczęły spadac białe pióra. Hm, Shina musiała ciężko nad tym pracowac. Przecież genjutsu nie uczą w Akademii.
- Kai ! - krzyknąłem. a iluzja się rozproszyła. - Myślałaś, że się na to nabiorę Shina ? - zapytałem nie oczekując odpowiedzi po czym rzuciłem shurikenem w stronę gdzie aktualnie przebywała. 
Dzięki wyostrzonym zmysłom Kuramy poczułem zapach krwi. Ups... chyba musiałem ją trafic.
- Nic ci nie jest ?! - zapytałem, ale odpowiedziała mi tylko cisza.
Puściłem Akitę, a ta z prędkością błyskawicy ponownie zniknęła mi z oczu.
Nagle zza pleców usłyszałem odgłos kroków. Odwróciłem się, a w moją stronę poszybował shuriken. Z łatwością obroniłem się przed nim kunai'em i w tym momencie obok mnie zmaterializowała się Tori. Zaczęła atakowac mniej więcej przewidując moje ruchy, ale ja i tak z łatwością je odpierałem. Jeszcze nie umiała używac pełnego potencjału swojego Rinnegan'a, ale nie powiem... jej najlepiej dzisiaj poszło. Ma zadatki na dobrą kunoichi.
Po minucie wymiany ciosów odsłoniła się, więc ja starając się nie używac pełni sił zaatakowałem w to miejsce. Mimo iż tego nie chciałem odrzuciło ją mocno do tyłu po czym wylądowała ze stękiem na najbliższym drzewie.
- Przepraszam ! - krzyknąłem, ale ona znów zniknęła.
To nie była współpraca. Wykorzystywały siebie nawzajem by mnie osłabic. Pomyślałem, że chyba nic z tego nie będzie.
I o dziwo w południe okazało się, że miałem rację. Żadna z nich nie zdobyła dzwoneczka, ani nawet nie współpracowały, a teraz wszystkie trzy leżały przede mną na ziemi i zipały ze zmęczenia.
- To niesprawiedliwe ! Sensei jest Jounin'em, a my Gennin'ami ! - krzyknęła oburzona Tori.
- Ale wy jesteście trzy ! - o kurde... chyba dałem im podpowiedź. - Zaraz wracam. - powiedziałem po czym zniknąłem w chmurze dymu.
Po kilku minutach pojawiłem się z powrotem w ten sam sposób, ale tym razem trzymając w rękach dwa ramen na wynos.
- Mogę dac wam jeszcze jedną szanse. - spojrzały na mnie zastanawiając się o czym mówię. - Dwie z was czyli Shina i Akita zjedzą to ramen na oczach przywiązanej do tamtego słupa... - wskazałem na jeden ze słupków treningowych, do którego ja sam zostałem przywiązany. - ... Tori.
- Co ?! - krzyknęła oburzona i usłyszałem jak bardzo burczy jej w brzuchu.
- Chyba nie muszę wam mówic, że jeśli dacie jej jeśc to oblejecie ? - zapytałem i uśmiechnąłem się. Podałem jedzenie tej dwójce, a Tori złapałem za nadgarstek i pociągnąłem w stronę słupa po czym przywiązałem.
- To ja znikam. - powiedziałem i znów ulotniłem się w chmurze białego dymu, a pojawiłem po drugiej stronie pola treningowego w krzakach obserwując obrót wydarzen.
Aż stąd słyszałem burczenie brzucha Tori i uśmiechnąłem się.
Przez najbliższy kwadrans nic isę nie działo, ale potem zauważyłem jak Akita karmi Tori. Potem Shina i tak na zmianę. Uśmiechnąłem się w duchu i pojawiłem przed nimi w obłokach dymu.
- Wy małe... - zacząłem z przerażającą miną, a one patrzyły na mnie jak na potwora. Tak, trafne określenie, po czym uśmiechnąłem się i dokończyłem zdanie. -... zdałyście. Brawo.
Spojrzały na mnie jakbym dopiero co oświadczył, że zatańczę nago.
- Co ? - zapytały jednocześnie.
- W tym teście chodziło o pracę zespołową. Z dzwoneczkami tylko wykorzystywałyście siebie nawzajem, no ale w końcu nakarmiłyście Tori. Jeszcze raz brawo. - zaklaskałem.
- Nie mogłyśmy współpracowac. Przeciez jedna z nas i tak by wróciła do Akademii. - stwierdziła Akita, a ja oczami wyobraźni widziałem jej mętlik w głowie.
- Hmmm... jakby wam to powiedziec... to była pułapka. Najważniejsza jest praca zespołowa w drużynie. Wyobraźmy sobie taką sytuacje : wyruszacie w trójkę na misję i jedna z was zostaje złapana i zabrana jako zakładniczka, a mnie nie będzie wtedy po to by wam pomóc.
- Po to są rangi określające trudnośc misji. - stwierdziła Shina.
- Eh, to jeszcze raz... jesteście już Chunnin'kkami i wyruszacie na misję rangi C, która nagle zmienia się w misję rangi A, a jedna z was zostaje porwana. Co wtedy robicie ?
- Nie ma takiej możliwości. - stwierdziła Akita.
- W świecie shinobi wszystko jest możliwe. Skoro zmarli wstają zza grobu to czemu misja rangi C nie może zmienic się w misję rangi A ? Zwłaszcza, że tak wyglądała MOJA pierwsza misja rangi C. Wyruszyliśmy na nią ponieważ musieliśmy takową zaliczyc do testu na Chunnin'a poza tym nudziły nas misje rangi D typu - złap kota uciekiniera.Nasz klient oświadczył, że jest mało ważną osobą, która chce dostac się w pewne miejsce. Oszukał nad dlatego, ponieważ nie był bogatą osobą mogącą zapłacic tak dużą sumę ile wynosi misja rangi A. I w pewnym momencie zostaliśmy zaatakowani przez ninja z wioski Mgły, a potem przez jednego z siedmiu mistrzów miecza, a nasz Sensei wpadł w pułapkę i nie mógł nam pomóc. Wyobracie sobie co trójka niedoświadczonych Gennin'ów, która pierwszy raz brała udział w prawdziwej walce i stary dziadek mogli zrobic komuś tak potężnemu. Mieliśmy dwie możliwości - zacząc walczyc wiedząc, że i tak pewnie umrzemy lub uciec wiedząc, że nasz Sensei umrze, a my i tak zostanie wkrótce odnalezieni i zabici. Więc zaczęliśmy walczyc. Nasza przyjaciółka broniła naszego klienta, a my wraz z przyjacielem, z kórym twedy rywalizowaliśmy o dosłownie wszystko ( i to chyba nadal się nie zmieniło ) ruszyliśmy do ataku. Wykiwaliśmy wroga, uwolniliśmy Sensei'a i wygraliśmy. - zakończyłem moją opowieśc wielkim Happy End'em. I nagle przypomniał mi się Haku i Zabuza. Posmutniałem, ale nie dałem tego po sobie poznac. 
Dziewczyny patrzyły na mnie z uwagą, zdziwieniem i czymś w rodzaju szacunku.
- NIesamowite. - stwierdziła Akita.
- Taaa... - podrapałem się w tył głowy z zakłopotania. - Wracając do tematu : co byście zrobiły gdyby jedna z was została porwana. Poszłybyście ją uratowac wiedząc, że prawdopodobnie umrzecie czy zostawiłybyście ją na pewną śmierc ? 
- Oczywiście, że ruszyłybyśmy je pomóc ! - krzyknęły jednocześnie.
- To czy powrót do Akademii jest straszniejszy niż strata życia przyjaciela ? - zapytałem z powagą.
Dziewczynki spojrzały po sobie zakłopotane po czym odpowiedziały jednocześnie. - Nie...
 - Właśnie. - odpowiedziałem z uśmiechem przy okazji zastanawiając się jak one to robią, że zawsze mówią to samo w tym samym czasie. - A następna sprawa jest taka, że dziś wieczorem wyruszam na misję i nie będzie mnie ponad tydzień dlatego w tym czasie ktoś inny będzie was trenował.
- Czemu nie zabierzesz nas ze sobą Sensei ?! - zapytała z wyrzutem Tori.
- Kto będzie nas trenował ? - zapytała ciekawa, przynajmniej tak mi się wydawało ponieważ nigdy nie zmienia tego przygnębiającego wyrazu twarzy Shina.
Kurde przecież nie mogę im powiedziec, że wyruszam na misję ANBU ponieważ przynależnośc do tej grupy jest całkowicie anonimowa. - Nie wiem czy przeżyjecie na misji ranig S nawet jeśli ja byłbym obok. - wymyśliłem na poczekaniu. - A trenowac was będzie mój przyjaciel codzinnie o dziewiątej na polu treningowym nr.2. Mam jeszcze parę spraw do załatwienia więc spadam. Do zobaczenia za tydzień. - powiedziałem po czym zniknąłem w obłoku białych chmur. Tak. Tak zdecydowanie łatwiej jest się przemieszczac.
Pojawiłem się przed dojo pewnego zielonego grubobrwistego. Wszedłem do środka i tak jak podejrzewałem było pusto.
- Witaj wędrowcze. Widzę, że chciałbyś pokonac moje dojo. - usłyszałem głos dochodzący z cienia.
- To ja Naruto. - powiedziałem to tylko po, żeby nie myślał o zaatakowaniu mnie. - Mam do ciebie prośbę.
Lee wyszedł z cienia i powiedział. - Ale najpierw musisz ze mną wygrac.
- Naprawdę nie mam czasu. Wieczorem wyruszam na misję. - powiedziałem to ponieważ nie chciałem wracac do domu cały poobijany.
- Wysłucham twej prośby jeśli mnie pokonasz. - stwierdził.
- A co mi tam. - powiedziałem i zaczęliśmy walczyc.
Użyłem Kage Bushin no Jutsu, ale tak jak podejrzewałem po kwadransie leżałem rozpłaszczony na ziemi.
- Może i nie wygrałeś, ale to nie ważne. Jaką masz prośbę ?
- Tak ja mówiłem wieczorem wyruszam na misję i nie będzie mnie około tygodnia, może więcej. Dlatego chciałem cię prosic czy nie potrenowałbyś z moją drużyną w tym czasie.
- Naprawdę mogę ? - zapytał uradowany.
- Jasne. Jedna z nich jest nawet wielką fanką taijustu i chce zostac najlepsza. - stwierdziłem.
- Ooo ! - krzyknął ucieszony, a ja zobaczyłem ogień w jego oczach. Przez chwilę zastanawiałem się czy to dobry pomysł, ale tylko jego mogłem o to prosic. Większośc jest teraz ciągle na misjach i prawie nikogo wolnego nie ma teraz w wiosce.
- Więc codziennie o dziewiątej na polu treningowym nr. 2. Masz tyle czasu dopóki nie zaczną umierac ze zmęczenia.
- Jasne ! - wystawił kciuk, a jego zęby błysnęły bielą.
- To ja spadam ! - powiedziałem myśląc o tym, że Lee nic, a nic się nie zmienił. I ponownie zniknąłem w obłokach pary.
Pojawiłem się w swoim mieszkaniu. Zjadłem trzy zupki błyskawiczne i zacząłem się pakowac na misję. Założyłem maskę i typowy dla ANBU strój, który dostałem od babuni Tsunade pod pretekstem, że zbyt rzucałbym się w oczy gdybym założył to co zwykle.
Ciuchy na zmianę spakowałem do plecaka razem z jedzeniem i sprzętem ninja.
Nim zauważyłem zapadł zmrok więc wymknąłem się z domu (mam nadzieje niezauważonym) i ruszyłem do głównej bramy. Gdy tam dotarłem zauważyłem czekającą na mnie i tylko na mnie Sakurę w swojej charakterystycznej masce pandy, którą dostała od Hokage i stroju takim samym jak mój. Podszedłem do niej z uśmiechem, ale niestety nie mogła go zobaczyc przez maskę na mojej twarzy.
- Ruszamy. - powiedziała tylko.
- Taaa... - odpowiedziałem i już nas nie było.
Zaczęliśmy misję choc miałem wrażenie, że ktoś nas śledzi.

1 komentarz:

  1. Historia się rozkręca i może być całkiem ciekawa. Będę śledzić bloga z uwagą. :)

    OdpowiedzUsuń